[Bleach/KHR]Notes'n'Words by laurie-january, literature
Literature
[Bleach/KHR]Notes'n'Words
Corrie nie bardzo miała ochotę na podróż na drugą stronę Karakury w ten zimny, deszczowy dzień. Nie miała jednak za wielkiego wyboru – Shuuhei wydzwaniałby co pięć minut, żeby przekonać ją do przyjazdu. Potrafił być naprawdę upierdliwy, kiedy na czymś mu zależało. W takich chwilach żałowała, że dała się namówić na zespół. Chociaż gdyby nie to, pewnie nadal przeżywałaby poprzedni związek.
Szczęśliwie dojazd dzisiaj nie stanowił wielkiego problemu – nie musiała zbyt długo czekać na przesiadkę. Dzięki temu zaoszczędziła czas i uniknęła popędzającego telefonu od lidera Kazeshiniego. Teraz stała pod drzwiami mieszkania, w którym mieszkał i czek...
[Bleach/KHR] Pozegnaj jutro 2 by laurie-january, literature
Literature
[Bleach/KHR] Pozegnaj jutro 2
Rozdział 2.
I don't go to school every Monday
I've got my reason to sleep
Nie rozumiał zupełnie ludzi, którzy twierdzili, że nienawidzą poniedziałków. Słyszał to niemal od zawsze. W szkole, na uczelni i nawet teraz, w robocie. Ludzie dookoła niego przeklinali początek tygodnia tak zaciekle, jakby za każdym razem łudzili się, że piekielny dzień nigdy nie nadejdzie, zwalali na niego wszelkie swoje niepowodzenia, utwierdzając się w przekonaniu, że to najgorsze, co mogło ich spotkać.
Podejrzewał, że jego niezrozumienie wynikało z prostego faktu, że poniedziałki głównie przesypiał, zjawiając się do obowiązków dopiero w godzinach popołudniowych. Oczywiście w szkole próbowali go tego oduczyć, strasząc, że w ten sposób nigdzie nie dojdzie i stanie się zbędnym elementem społeczeństwa. Shuuhei Hisagi nic sobie z tego nie robił i ta maniera została z nim już na zawsze.
W redakcji przestali się już dziwić i złościć, że nie pojawia się wcale albo przychodzi późnym popołudniem, gdy nie ma za wiele
[Bleach] Jej promienny usmiech 5 by laurie-january, literature
Literature
[Bleach] Jej promienny usmiech 5
Rozdział 5.
Deszcz spadł niespodziewanie. Ludzie w parku zaczęli chować się w pobliskich budynkach, pod daszkami, mając nadzieję, że za chwilę przejdzie i będą mogli wrócić do swoich zajęć. Nikt nie zwrócił na nich uwagi, gdy próbowali złapać Kazeshiniego, który chyba uznał to za najlepszą w tym momencie zabawę. Przemokli w ciągu chwili, gdy nieznośny psiak biegał dookoła nich przy akompaniamencie śmiechu Corrie i przekleństw Shuuheia.
Do kamienicy, w której mieszkała Corrie, dotarli, gdy rozlało się już na dobre. Najwyraźniej załamanie pogody miało potrwać jeszcze jakiś czas, więc nie było sensu chować się w gwarnych nagle kawiarniach i restauracjach, gdy żadne z nich nie miało ochoty przebywać w tłumie obcych sobie ludzi.
Corrie na bosaka weszła w głąb mieszkania, by przynieść ręczniki, nim wpuści ich dalej niż do holu, w którym Kazeshini już zostawił pełno mokrych plam. Shuuhei z trudem utrzymał go w jednym miejscu, a teraz wycierał z drugim ręcznikiem na własnej przemoczonej