Idziesz do sklepu po ciasto w swoim nowiutkim, czarnym płaszczu. Ludzie obracają się za Tobą, jakby widzieli szpiega lub członka mafii. Napotykając ich wzrok, spuszczasz swój kapelusz na oczy i maszerujesz dalej, nic sobie z nich nie robiąc. Słyszysz szepty staruszków siedzących na ławce, których szybko mijasz. Przestraszone dzieci, idące przed Tobą, zbaczają w mniej uczęszczane uliczki, by nie słyszeć tego niepokojącego stukotu obcasów za swoimi plecami. Idziesz jeszcze kawałek i wreszcie jesteś tam - przed wejściem do tego durnego sklepu. Wchodzisz do środka w ciszy, słysząc tylko echo swych kroków na posadzce. Czujesz na sobie wzrok kas...