by skończył się człowiek, a zaczął instynkt,
potrzeba tylko straty. własnej stratosfery.
ust, co krzywią się rano i takie zostają: znane
i cięte w papierze skóry. uniwersum stołu,
kuchennego krzesła, którym dzielić się trzeba
z szuraniem i głupstwem we krwi. w takim środku
nie ma mowy o wnętrzu, jak nie ma odwagi,
by wiedzieć, kim jest pochylona dziewczyna;
czym będzie, gdy przeczyta o sobie, pustynnym
psie, chwiejnym zwierzątku, co dba tylko o węch
i zmierzwione futro nocą, nasionko głodu w zębach,
dotykane końcem języka. a potem zapragnie.
/km/